Morfina by
Szczepan Twardoch
My rating:
0 of 5 stars
I ja sięgnąłem po „Morfinę”. Tak myślałem po entuzjastycznych recenzjach powieści i szeroko otwartych źrenicach krytyków. Towar jednak mizerny, galeretowaty i rozcieńczony. Tu oddam głos
„Huncwotcool” z „Lubimy czytać” z którym w pełni się zgadzam w ocenie książki: „Na początku byłem „Morfiną” zafascynowany. Pomysł by akcję umieścić zaraz po przegranej kampanii wrześniowej, ciekawy styl, (i przedwojenny język vide „pawiment”, „palto” etc. przypis MT) plastyczne i ponure ujęcie wciskanej pod but okupanta Warszawy dawały wrażenie, że ma się kontakt z literaturą najwyższej klasy.
Niestety dosyć szybko to co na początku zachwycało, zaczęło nużyć by pod koniec zostawić czytelnika z niesmakiem.
W książce jest dużo zapychającego kartki pustosłowia, bezcelowego gmatwania i tony dygresji. Twardoch stara się rozmyć treść, byle jakiś recenzent znalazł coś niby ambitnego, jakieś odkrywcze szlaki interpretacji.
Na kupę zrzucone zostały rozważania o narodowości i mitach narodowych, zdradzie i konspiracji. Po prostu zrzucone bo zupełnie nierozwinięte. Ma się wrażenie brnięcia przez chaotycznie zorganizowaną wystawę. Brak drążenia czy prób dotarcia głębiej. Nie ma rzetelnej pisarskiej roboty a płytko jest jak w brodziku. Receptą Twardocha jest przykrycie tych wad formą.
Forma jest odpowiedzią na każdy problem. Gdy autor nie jest w stanie dobrze poprowadzić fabuły i rozwinąć jakiegoś wątku rzuca czytelnika w galaretę strumienia świadomości. W pierwszych rozdziałach ten styl zdaje egzamin bo nie jest używany nachalnie. Problem w tym, że dość szybko – po około 100 stronach ta zabawa staje się nużąca. Laureat Paszportu Polityki nie potrafi wykorzystać tej formy literackiej i powiela kilka motywów. Dominującym jest przenikający wszystko duch kobiety. Nie wiadomo kim ona jest, nie wie tego autor (zabieg skądinąd sprytny- pusta forma, która daje nieograniczone pole do interpretacji). „Ja Kostek, ona Kostek, my Kostek. Kosteczku. Uważaj! Wychodzę, wychodzę, wychodzimy”. Tego rodzaju pisania jest w książce sporo a kilkanaście słów przeplata po kilka razy w rozdziale. Czasem takie zbitki wloką się przez kilka stron, co ma efekt wybitnie usypiający.
Zakończenie książki jest banalne i niesatysfakcjonujące a w dodatku nie ma nic wspólnego z główną osią fabularną. Wątki włącznie z najważniejszym, konspiracyjnym, to szkice, niedbale pokończone albo zostawione. „Morfiny” nie pisze Twardoch ale robią to za niego recenzenci, autor po prostu nawrzucał różnych rzeczy do wora z którego można wyciągać co się chce.
Gdyby znalazł się w książce choć jeden porządnie zrobiony, kompletny wątek, Morfina mogłaby być dobra. A tak – mam poczucie że to wór koncepcji a nie książka.”
#rozczarowania
View all my reviews